niedziela, 3 kwietnia 2011

Międzynarodowy Dzień Książki dla Dzieci



   Niestety - dzień ten był wczoraj. Miałam przygotować wpis, ale leń wszedł we mnie i nic nie chciało mi się robić. Do tego głowa bolała niemiłosiernie - chyba przesilenie wiosenne bierze nade mną władzę. Ale nie poddaję się, dzielnie walczę ...
  Kilka słów o samym dniu, czyli co, jak i kiedy. Dane z Wikipedii, abyście nie musieli szukać a od razu przeczytali. - Święto obchodzone co roku 2 kwietnia, w dzień urodzin duńskiego baśniopisarza Hansa Christiana Andersena. Dzień ten ma na celu rozpowszechnienie książek dla dzieci oraz wspieranie czytania przez najmłodszych. Święto zostało ustanowione w 1967 roku przez Międzynarodową Izbę ds. Książek dla Młodych Ludzi (IBBY). Od tamtej pory, co roku, gospodarzem święta jest inne państwo. Polska była organizatorem w 1979 roku.
 Więcej na ten temat tutaj!.
  Spędziłam również z Wojtkeim czas na poznawaniu książek - jego książek. Czytałam, oglądaliśmy obrazki, jego mało interesują na razie. Najlepsze są gazety, które można rozrywać i rozrzucać na boki.
  Tak jak Wam napisałam we wcześniejszej notce, Wojtek z okazji Światowego Dnia Zespołu Downa otrzymał ode mnie książki. Były to "Dzieci z Bullerbyn" oraz Księga pierwsza - "Poczytaj mi mamo".
 
 

Gdy zobaczyłam w książce "Poczytaj mi mamo" historyjkę o daktylach, to aż łezka zakręciła się w mym oku. Pamiętacie te rysunki Edwarda Lutczyna?:



I tekst Danuty Wawiłow : "Daktyle"?

..." Gdzie się podziały
moje daktyle?
Wyszedłem z domu
tylko na chwilę!
Wyszedłem z domu,
wracam po chwili,
patrzę -
o rety!
Nie ma daktyli!"...

  Sama miałam tą książeczkę - jeszcze w formie małej, cieniutkiej, broszurkowej. Teraz Wydawnictwo Nasza Księgarnia połączyło dziesięć takich książeczek w jedną księgę w twardej oprawie. Naprawdę przyjemnie jest wziąć tą pozycję do ręki i ... zatopić się we wspomnieniach.

  Oczywiście o "Dzieciach z Bullerbyn" nie będę pisała, bo toż to klasyka. Chyba nie ma osoby w moim przedziale wiekowym, która nie znałaby tej ksiązki. Przygody Lasse, Bosse, Lisy, Olle, Britty i Anny poznawało się z wypiekami na policzkach. Astrid Lindgren - mistrzyni ksiązek dla dzieci. Cieszę się, że i moje dziecko będzie miało możliwość ich poznania.

  Dodatkowo w samo święto ksiązki Wojtek dostał takie małe pozycje - w sam raz dla swojej grupy wiekowej. Edukacyjne, a dodatkowo w chwili obecnej - niezniszczalne.



  Niech chłopak od początku zapoznaje się ze słowem pisanym. Mam nadzieję, że polubi ksiązki tak jak i jego rodzice.

4 komentarze :

  1. Moje dzięcie ma takie samo podejście do książek i do gazet-mam nadzieje że narazie:)tylko że książki typu dziecięcego czyli z ostatniego zdjęcia, też zjada-potrafi się przegryźć i przez te grubości:)oczywiście śmiejemy się że pochłania literaturę od najmłodszych lat;)
    a Olka kocha książki tak jak ja, już nie wiemy gdzie trzymać jej biblioteczkę a babcie mają problem z kupnem nowych pozycji bo często okazuje się że już to ma.polecane przez Ciebie książki też mamy i zachwalamy:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dominik kochał książki i szanował od samego początku. Basia ma zaś takie podejście jak Wojtuś i Bartek :D
    Ale też nie tracę nadziei.
    A bez Dzieci z Bullerbyn nie wyobrażam sobie świata.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przypomniałaś mi o "Dzieciach z Bullerbyn". Uwielbiałam tą książkę, a teraz prawe jej nie pamiętam! Muszę chyba do niej wrócić i do Danuty Wawiłow. Chociaż z nią miałam trochę styczności na studiach, na literaturze dla dzieci i młodzierzy. To były najprzyjemniejsze zajęcia w przeciagu całych studiów.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzieci z Bullerbyn, super pozycja, stosunkowo niedawno odgrzebana przeze mnie, bo nadal jest lektura szkolna. Poczytaj mi mamo , sama ostatnio z przyjemnością oglądałam i wspominałam, w czasie wizyty w EMPIKU.

    OdpowiedzUsuń