Dwie godziny stałam nad deską do prasowania i machałam żelazkiem. Tyle też trwał film "To własnie miłość", który jest jednym z mych ulubionych i który to film umilił mi znienawidzone zajęcie, jakim jest właśnie prasowanie. Najważniejsze, że powoli z zaległości wychodzę na prostą. Bardzo powoli, ale skutecznie do przodu.
Ostatnio poczyniłam kilka karteczek komunijnych. Pierwsza - elegancka, bez przesadnych ozdób, podbiła me serce całkowicie. Zrobiona z perłowych papierów wizytówkowych z dodatkiem satynowej tasiemki i ćwieka, który przytrzymuje kokardę
Kolejna karteczka miała swoje bliźniacze rodzeństwo, gdyż takich samych kartek zrobiłam cztery sztuki. Jedynie różniły je imiona dzieci przystępujących do komunii.
Po raz pierwszy "pobawiłam" się embossingiem na ciepło. I wiem już na pewno, że nie było to jednorazowe użycie pudrów. Ja po prostu to pokochałam.
Jestem bardzo zadowolona z efektu końcowego. Ciekawe, jak Wam się podobają, czy może powinnam coś w nich dodać, odjąć, zmienić? Może macie jakieś rady?
Pozdrawiam gorąco
Nic dodać, nic ująć! Karteczki przepiękne i bardzo eleganckie, nie przeładowane i zrobione ze smakiem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :))
Są przepiękne.Jestem pełna podziwu.
OdpowiedzUsuńAch jak bym chciała,żeby nasz Maciuś taką dostał.
Przepiękne
OdpowiedzUsuń