Zatopiłam się wczoraj w papierach. Nie było mnie cały wieczór. W tv nic nie było, więc mogłam w ciszy zastanowić się co i jak. Uporządkować odrobinę swój artystyczny nieład (jak to ładnie nazwałam, czytajcie po prostu bałagan - ogromny bałagan) w papierach. I tak oto przy aromacie herbatki zrobiłam takie karteczki.
Pierwsza, dla pewnego kawalera, który niedawno pojawił się na świecie:
Druga - ślubna. Tym razem w różowych tonacjach, z odrobiną kremu. Mniam ... a do tego ten pocałunek ... ach...
Kiedyś gdzieś (nie pamiętam gdzie) widziałam mapkę i co nieco się na niej wzorowałam. Chyba, bo zrobiłam sobie szkic na kartce ... i pracowałam wg niego. Muszę chyba zapisywać, co gdzie widzę .. bo ja sklerotyczka jestem. Kto mnie zna, ten wie, że szczerą prawdę mówię.
Idę gotować pomidorówkę - trzeba zejść z tych chmur do rzeczywistości. Miłego dnia ;)