Zaczęłam metryczkę z przeuroczym misiem Tatty Teddy. Na razie nie mogę narzekać na to, że robi się źle, ale powolutku dochodzę do momentu, gdy będę musiała skupić się na konturach - a kto raz robił tego misia, ten wie, czym jest zrobienie tego jego futerka.
Ale po co się straszyć na zapas, przecież efekt z pewnością będzie zadowalający, a myślę, że nawet bardziej niż zadowalający ;-)
Pozdrawiam Was gorąco w ostatnią sobotę starego roku