Sympatyczna mordka już jest. Na razie przysiądę przy tym rudzielcu (o ile nie okaże się, że coś innego jest pilniejsze ;-)) ale rzeczywistość pokaże jak będzie ;-). Zaczęłam działać z satynową mulinką - brrr - myslę, że się nie polubimy. Gdyby nie ten połysk w pracy, który wyjątkowo tutaj pasuje, nie zdecydowałabym sie na tą nić. Liczę, że efekt będzie wart moich nerwów.
Pozdrawiam upalnie ;-)
Super haft już się wyłania, pozdrawiam serdecznie Asia
OdpowiedzUsuńDziękuję. Kontury będą koszmarem, ale to ciągle jeszcze przede mną :-)
OdpowiedzUsuńCudny lisek :) ja z kolei uwielbiam haftować satynową muliną, efekt jest wspaniały ;)
OdpowiedzUsuńLisek zapowiada się wspaniały :) Satynowa nie jest tak zła jak metalizowana :P , ja używam krótszych nitek niż zazwyczaj i odkąd przesiadłam się na igły z pozłacanym uszkiem łatwiej też satynę okiełznać. Słyszałam, że niektórzy nawet do satynowych i metalizowanych używają wosku do nici (thread heaven albo inny wosk, już są dostępne w pl pasmanteriach, przynajmniej niektórych sieciowych), jako czegoś co pozwala toto trzymać lepiej razem, ale nie próbowałam więc się nie wypowiem.
OdpowiedzUsuńOj mulina satynowa lubi być oporna, ale efekt jest fajny. Trzymam kciuki żeby udało się wkrótce skończyć!
OdpowiedzUsuńWyłania się cudowny lisek :)
OdpowiedzUsuńLisek coraz wyraźniejszy:)
OdpowiedzUsuńFajny słodziak z tego liska :) Z satynową nie miałam jeszcze do czynienia, ale haftowałam już metalizowaną. Też nic przyjemnego :)
OdpowiedzUsuńsłodziak :)
OdpowiedzUsuń